BASIA

w kampanii wzięła udział z przyjaciółką Magdą

Mam 41 lat, diagnozę raka piersi usłyszałam rok temu, po rutynowej kontroli piersi na USG. Pochodzę z Gorzowa, a do ZCO trafiłam z polecenia. I tu potwierdziło się to, w co wierzę od dawna: że spotykam na swojej drodze odpowiednie osoby w odpowiednim momencie. Dosłownie z dnia na dzień zostałam pokierowana i szybko musiałam działać. Lekarz zresztą na samym początku powiedział: niech pani nie myśli, że może się pani zastanawiać i chodzić z tym kilka miesięcy, na to nie ma czasu. Więc zaczęłam działać, krok po kroku, zgodnie z zaleceniami. Po konsylium, choć mało kto w to wierzy, wyszłam zadowolona – wiedziałam, że nawet jeśli jest zły wynik to miałam świadomość, że będzie dobrze, że los pokieruje mną w odpowiednim kierunku. Zaufałam.

Prowadziłam zawsze zdrowy styl życia, cztery razy w tygodniu treningi na siłowni, nigdy nie paliłam, nie nadużywałam alkoholu, zdrowo się odżywiałam – a i tak choroba przyszła. Dla mnie kluczowe okazały się badania profilaktyczne – gdybym się nie badała regularnie, nie dowiedziałabym się w porę, że jestem chora i być może byłoby za późno. Pracuję w dużym zbiorowisku ludzi i kiedy zachorowałam, wiele osób do mnie przychodziło i pytało: „Ty masz raka? Jak to możliwe? Ja to się nigdy nie badałam”. Po moim zachorowaniu wiele kobiet z mojego środowiska zaczęło się badać.

 

Dlaczego kobiety się nie badają, nie korzystają z badań profilaktycznych? Myślę, że się boją. Media, społeczeństwo pokazują nam obraz udręczonego chorego, człowieka w opłakanym stanie – ten widok przeraża. Więc się nie badają, wolą nie wiedzieć. Trochę jak strusie,  chowają głowę w piasek i skoro nie widzą bezpośredniego niebezpieczeństwa, to wydaje się im, że go nie ma. Taki strach przed nieznanym. A to przecież tak nie działa. Niebezpieczeństwo nie znika, nawet jeśli zdrowo żyjemy.

 

Ja poradziłabym wszystkim kobietom, żeby się nie bały, zadbały o swoje zdrowie, radzę nie odkładać się do szuflady. A jeśli przydarzy im się to co mi, że dostaną złą diagnozę, to z dnia na dzień muszą się stać wojownikiem o swoje życie, zadziałać tu i teraz.

Jestem sama, nie założyłam swojej rodziny, ale podczas choroby przekonała się, że mimo to nie jestem samotna. Nagle okazało się, że mam armię dobrych aniołów wokół siebie, nie tylko z tych najbliższych kręgów – mama, siostra bliźniaczka, ale też masę przyjaciół, sąsiadów, znajomych z pracy. Tyle osób, które po prostu były, na wyciągnięcie ręki. W sesji zdjęciowej do kampanii towarzyszyła mi Magda, moja przyjaciółka. Kiedy zadzwoniłam do niej, że to ten moment, że tracę włosy, musze się obciąć – stanęła w drzwiach z bukietem kwiatów. Kiedy jechałam na pierwszą chemię do Szczecina, to przed wyjazdem w drogę opatuliła mnie szalikiem, żebym przypadkiem nie zmarzła. Takie drobne gesty, a dają tyle siły. Bo to nie chodzi o to, żeby ktoś trzymał mnie non stop za rękę, pocieszał, tylko żeby był w tych gorszych chwilach, wypił kawę, traktował po prostu normalnie. Czasami myślę, że ta choroba była po to, żeby mi pokazać, że nie jestem samotna.

To całe doświadczenie raka paradoksalnie nauczyło mnie czegoś jeszcze. Choroba pokazała mi, że jestem silna, o wiele silniejsza niż mi się wydawało i ta nauka siebie samej, to jak się zmieniłam, to czego się o sobie dowiedziałam – to jest bardzo ciekawe i cenne.

I na koniec chcę coś dodać, proszę to zapisać: macie wspaniałą ekipę w ZCO. Żaden z lekarzy, którego u was spotkałam, nie pozwolił, żebym czuła się zaniedbana, niedopieszczona, niedoinformowana. Pokazali mi, że warto oddać się w ich ręce. Jestem Wami zachwycona.

 

Na koniec dorzucę jeszcze motto z mojej ulubionej piosenki, „Do kołyski” Macieja Balcara, bo uważam, że warto się nim dzielić:

 

Żyj z całych sił

I uśmiechaj się do ludzi

Bo nie jesteś sam

Jak na deszczu łza

Cały ten świat nie znaczy nic, a nic

Chwila, która trwa

Może być najlepszą z Twoich chwil

Rak piersi wykryty na wczesnym etapie jest możliwy do wyleczenia.

Autorka zdjęć do kampanii: KAROLINA TARNAWSKA

© 2025 Created by 1OQ Studio